Hej! To artykuł z cyklu moje startupy.
W tym samym czasie, w którym prowadziliśmy w hotelu wczasy zdrowotne i próbowaliśmy zrobić tunel sprzedażowy z wykorzystaniem serwisu porada-dietetyczna.pl, postanowiliśmy uruchomić sklep z produktami ekologicznymi. Kupowaliśmy już hurtowo różne produkty do naszych diet zdrowotnych i cateringu dietetycznego, więc mogliśmy zrobić wysyłkę.
Problemem było jednak to, że nie wszystko można wysłać pocztą czy kurierem, zwłaszcza jeśli mowa o produktach spożywczych.
FOMO
Nie miałem doświadczenia w sprzedaży online, ale bardzo chciałem spróbować, bo widziałem, że wokół świetnie rozwija się ecommerce. Wszyscy nakłaniali do tego, bo widzieli dwucyfrowe wzrosty z roku na rok, od wielu już lat. FOMO.
Brakowało sklepów z produktami eko. Były hurtownie, ale z własną logistyką, więc nie polegali na kurierach, którzy nie na wszystko się zgadzali.
Po co w ogóle robiliśmy kolejny projekt wspierający marketing? Cały czas brakowało nam pomysłów, chcieliśmy się w 100% poświęcić wczasom zdrowotnym i budowaliśmy wszystko, co miało związek z tym tematem.
To generalnie uważam za dobry pomysł (czyli nie rozwadniać się na różne segmenty klientów, jeśli tylko mogą zapewnić obłożenie w niskim sezonie, a mogli), ale za bardzo skupiliśmy się na marketingu, a za mało na sprzedaży. Pewnie dlatego, że zawsze unikałem bezpośredniego kontaktu z klientami i nie wiedziałem jak to robić dobrze.
Jak to się skończyło?
Postawiłem jakiś tam sklep, skupiając się oczywiście na sprawach legalizacji tego, czyli regulaminy, polityki, i inne rzeczy administracyjne, które nie sprawiały, że pozyskujemy klientów. A jakiś czas później rozstałem się z rodzicami biznesowo, więc już mnie nie interesowały projekty stricte związane z biznesem rodziców.
Jakie przekonania miałem?
- FOMO. Ecommerce rośnie dwucyfrowo, najlepszy czas jest teraz.
- Spożywka kurierem? To się może nie udać.
- Kolejny nowy projekt będący częścią wyrafinowanego marketingu? Co może pójść nie tak?
- W sprzedaży do konsumentów widzę produkt, który sprzedaję, który nie jest idealny, nie jest perfekcyjny w moich oczach, a więc trudno mi jest przedstawić wartość tak, żebym z czystym sumieniem mógł uznać, że żądam zbliżonej wartości w pieniądzach. W przypadku partnerstw raczej widzę wspólny biznes, win-win. Zwalam wynikające z perfekcjonizmu poczucie winy na partnerów. Choć też nie do końca, raczej je uśmierzam.
Jak teraz bym do tego podszedł?
- To był kolejny projekt od zera, a my robiliśmy już zdecydowanie za dużo. Teraz skupiłbym się po prostu na budowie działu handlowego. Marketing wspierałby sprzedaż, a nie ją zastępował.
- Zamiast robić dalej marketing, to skupiłbym się na szukaniu partnerstw. W tym jestem lepszy niż w sprzedaży do konsumentów.
- Próbowałbym przede wszystkim pogadać z klientami, dowiedzieć się z pierwszej ręki co mógłbym zrobić, żeby zrobić większą sprzedaż. Nigdy żaden klient mnie nie ugryzł, choć zdarzały mi się oczywiście nieprzyjemne rozmowy.
- Poszukałbym do współpracy kogoś z doświadczeniem w ecommerce. Wspólnika najlepiej, którego głównym zadaniem, wynagradzanym większym udziałem, byłoby zajmowanie się rozwijaniem sklepu internetowego.
- Poszukałbym grupy produktów, które niekoniecznie są spożywcze, ale może są związane z ekologią, jak wegańskie produkty.
- Szukałbym szybkorotującej grupy produktów, które można sprzedawać razem.
- Szukałbym niszy – jednej grupy produktów związanej luźno z eko, w której mogę się specjalizować.