fbpx

Moje Startupy: Sagecopy.pl – agencja copywriterska

Hej! To artykuł z cyklu moje startupy.

W czasie mojej przygody z BNI i networkingiem poznałem w pewnym momencie Piotra. Był managerem marketingu w dużych firmach, przygotowywał strategie dla firm i zainteresował mnie tematem archetypów marki.

Temat był wg niego potraktowany po macoszemu w Polsce, a miał duży potencjał.

Miał dużo materiałów i potrzebował pomocy z przełożeniem tej wiedzy na nasz rodzimy rynek. Trochę mu pomogłem z tym, choć nie do końca czułem archetypy. Miałem jakąś wiedzę z budowania marki, w końcu budowałem dział marketingu i czytałem mnóstwo książek na ten temat.

W momencie, gdy rozstałem się z biznesowo z rodzicami, żeby nadal korzystać z BNI, musiałem zmienić branżę. Do tej pory reprezentowałem hotel i reklamowałem się jako obiekt na wyjazdy grupowe, konferencje i imprezy integracyjne.

Teraz na szybko szukałem sobie branży, która nie była zajęta w grupie (strony internetowe już niestety były zajęte), więc postawiłem na copywriting. Miałem doświadczenie z copywriterem, który dla dużej agencji w Polsce robił kampanie, ale nie były to artykuły SEO, tylko kreatywne strategie komunikacji, które pozwalały budować na tym całe bloki reklam.

Chodziło o strategie pokroju “Chce sie Ż”.

Aspirowałem więc do tej klasy copywritingu. Fascynowałem się serialem Mad Men i marzyłem o stworzeniu wyrafinowanej agencji kreatywnej.

Do copywritingu z kolei podchodziłem z przesadną uczciwością. Szukałem cech produktów, potem benefitów, które faktycznie w produkcie istniały. Nie lubiłem nigdy naciągać faktów, choć rozumiałem różnicę między kłamstwem a uwodzeniem sprzedawców na targach – grą, w której obie strony doskonale zdawały sobie sprawę z tego w jakiej grze uczestniczą, jakie są jej zasady i nie obrażają się o koloryzowanie.

Do tego poziomu uwodzenia nigdy nie miałem ikry. Choć potrafiłem zapalić innych przy opowiadaniu o swoich pasjach i ideach, które kryły się za projektami.

Ale lubiłem przedstawiać rzeczywiste benefity, takie na poziomie intelektualnym, z co najwyżej delikatną nutką emocji.

Podczas pracy nad archetypami zbudowałem listę cech, jakimi każdy archetyp marki się charakteryzował. Zbudowałem kwestionariusze, które pozwalały mi wytypować najsilniejsze archetypy. W teorii trzeba było skupić się na jednym tylko archetypie.

Wybrałem Mędrca. Z angielskiego Sage. Stąd też nazwa: SageCopy. Mądry copywriting, czy coś.

Chodziło o budowanie marki w oparciu o wiedzę, fakty, a nie tylko o emocje, odczucia, uwodzenie. Raczej solidne podstawy, poparte badaniami, niż pełne zapału pitche handlowców bez skrupułów.

(Znowu ta awersja do sprzedaży, skąd to u licha we mnie siedzi?)

Przez kilka miesięcy przedstawiałem się więc jako copywriter. Napisałem teksty na kilka stron internetowych, poszukiwałem partnerów do zbudowania agencji marketingowej i poznawałem coraz lepiej różne osoby w mojej grupie.

Ktoś podrzucił mi pomysł, żebym popracował nad zbudowaniem agencji copywriterów, więc szukałem copywriterów do pisania tekstów, a ja sam miałem się zająć sprzedażą.

W networkingu, gdzie mam już przynajmniej lekko ocieploną relację i od razu do wszystkich zwracam się po imieniu, łatwiej jest mi przełamać bariery i zadać takie pytania, które pozwolą mi odnieść się w przyszłości do potrzeb rozmówców. Lubiłem networking. Wiedziałem jak go robić, jakie pytania zadawać, jak się przedstawiać, z kim rozmawiać i kogo z kim łączyć. Czułem się jak ryba w wodzie, choć też musiałem pokonać kilka swoich barier.

Niestety, wiele osób rozumiało copywriting jako artykuły SEO, które kosztowały grosze. A ja potrzebowałem kasy, dużych zleceń, sensownych zleceń, które pozwoliłyby mi pokryć koszty i zbudować portfolio.

Polecenia niestety nie idą szybko i regularnie. Trzeba czasu, żeby się pokazać, zdobyć wiarygodność i zaufanie. A trafić na klienta, który jest złotą rybką i poleca mnie innym co chwila, to jak wygrać na loterii. (Teraz tak myślę, choć jak mi się takiego klienta przypadkiem udało zdobyć, to zmaściłem to jak tylko ja potrafię.)

Kiedyś pojechałem z kolegą, który prowadził agencję wizualną, do klienta w Szczyrku, z branży aparthoteli. Rozumiałem branżę hotelową i chciałem zaproponować mu całą identyfikację wizualną (kolega) i strategię komunikacji (ja z copywritingiem). Z rozmów ostatecznie niewiele wynikło, choć klient był bardzo chętny, żeby z nami rozmawiać o tym jak moglibyśmy mu pomóc i jakie mieliśmy pomysły na to.

Ale wtedy ten kolega powiedział mi 2 rzeczy.

Jedno było zaraz po tym, jak ten deal w Szczyrku nam się nie udał. Powiedział, że on nie ma czasu budować relacji, woli się skupić na tym, co przynosi mu kasę tu i teraz.

Ale powiedział też jeszcze jedną rzecz, która bardziej dała mi do myślenia.

Michał, klienci za copywriting nie chcą płacić, bo tekst na stronę każdy może sobie napisać. Grafikę jeszcze być może niektórzy sobie zrobią, choć chętniej za nią zapłacą specjalistom. Stronę internetową już mało kto sobie sam zrobi.

A ja umiałem robić strony internetowe. A przynajmniej tak mi się wydawało, bo dopiero później zrozumiałem co to znaczy zrobić stronę internetową i z czym się to wiąże.

W każdym razie umiałem kodować, a nie każdy umie.

To był moment, w którym zwątpiłem w moją karierę copywritera, do której po prawdzie nie miałem serca. Znowu ci klienci, sprzedaż, użeranie się z wycenami, fakturami, a roboty z tego było tak naprawdę mniej niż cała ta otoczka. Kłania się Mit Przedsiębiorczości, książka, która notabene była swego rodzaju biblią krążącą w BNI.

Z całej tej przygody zostało mi zrozumienie czym copywriting jest i jaką odgrywa rolę. Nie zdobyłem super warsztatu, ale potrafię docenić dobry warsztat copywriterski i chętnie korzystam z pomocy doświadczonych copywriterów.

Przez chwilę w tym czasie jeszcze rozważałem inne projekty, jak choćby wdrażanie marketing automation do ecommerce. Próbowałem jednego partnerstwa z gościem, który miał kilka sklepów internetowych i szukał kogoś do pomocy z automatyzacją marketingu i sprzedaży i zrobieniem sklepu z szybkorotującymi produktami.

Jednak wpadł mi w międzyczasie do głowy inny pomysł: aplikacja dla event managerów.

Jakie przekonania mnie blokowały?

  1. Potrzebuję szybko klientów, bo inaczej się nie utrzymam.
  2. Wystarczy trochę networkingu i sprzedam usługi copywriterskie na pniu.
  3. Mogę zatrudnić innych copywriterów, samemu zajmując się networkingiem i sprzedażą.
  4. Copywriting da mi wyżyć. Widziałem przecież, że eksperci robią na jednym tekście kilka tys. zł i wcale im to nie zajmuje całego tygodnia czy nawet dnia.

Co teraz zrobiłbym inaczej?

  1. Nie rzucałbym się na pierwszą lepszą branżę. Raczej połączyłbym się z inną firmą robiącą strony internetowe i występowałbym w charakterze handlowca pod czyjąś marką. Może podszlifował bym warsztat handlowca. Może zmieniłbym grupę, żeby móc strony internetowe robić.
  2. Nie szukałbym partnerstw, tylko raczej skupiłbym się na znalezieniu swoich własnych klientów.
  3. Pociągnąłbym pewnie współpracę z Piotrem, bo dawało mi to oparcie mentora i szansę na ciekawe projekty, doświadczenie i być może jakieś przychody. Rozwijałbym się jako specjalista od archetypów marki. Choć po prawdzie to nie do końca to czułem.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top