fbpx

Odpowiedzialność za wytrwałość

Czytam właśnie świetną książkę Marshalla Rosenberga zatytułowaną Porozumienie bez przemocy

Jestem dopiero na początku, a już trafiłem na tak genialny rozdział o wyparciu się odpowiedzialności, że postanowiłem napisać krótkie przemyślenia.

Zwłaszcza, że wczoraj jeszcze ktoś mi powiedział (na YT)

Jeśli chcesz osiągnąć sukces, to musisz codziennie robić X bez względu na okoliczności.

Więc przetłumaczyłem to sobie na:

Muszę pisać bloga/nagrywać vloga codziennie, bez względu na to, czy mam chandrę, czy boli mnie głowa, czy mam dobry dzień, czy nie.

Bunt. Nie muszę.

Rosenberg mówi, żebym wziął odpowiedzialność i napisał to inaczej, zaczynając od „Wolę…”

Wolę pisać codziennie, żeby wykazać się wytrwałością, budować nawyki sukcesu i pokonywać trudności.

A więc nie. Nie musisz. W ten sposób wypierasz się odpowiedzialności. Zakwestionuj to. Przeformułuj. Weź odpowiedzialność.

To, że ktoś powiedział, że musisz, wcale nie oznacza, że Ty musisz.

To, że ma rację, to nie znaczy, że tak musisz to formułować w swojej głowie.

Jak to? Dlaczego ma rację?

Ano ma.

Jeśli mam słomiany zapał i przerywam moje projekty (a mam ich większą listę, niż jestem w stanie komfortowo się do tego przyznać) z błahych powodów, to nigdy żadnego nie skończę.

Efekty wytrwałości

Więc jeśli będę wytrwały i będę pisał np. tego bloga regularnie, to wydarzy się kilka rzeczy:

1. Zbuduję nawyk

Nawyk to proste nieprzerywanie łańcucha.

To trochę tak, jak z niepaleniem papierosów: wystarczy nie zapalić tego pierwszego. Z nawykami też tak jest: wystarczy nie przerwać. James Clear pisał, że budowanie nawyków is an art of showing up.

(Jeśli żadne skojarzenie teraz nie dzwoni, to warto sięgnąć po Atomowe Nawyki, albo chociaż po darmowy newsletter Clear’a).

Wytrwałość kojarzy mi się z orką. A budowanie nawyku kojarzy mi się z orką tylko wtedy, gdy zrobienie tej czynności nawykowej przekracza moje możliwości.

Więc może nie mam na to miejsca? Albo mam za dużo na talerzu?

2. Pokażę, że potrafię.

Sobie
Przezwyciężam swoje obawy, ograniczenia, lęki, kompleksy. Rosnę.

Innym
Jeśli pokażę, że potrafię działać bez względu na przeszkody, to jestem dobrą osobą do robienia wspólnie biznesu, prawda?

3. Osiągnę sukces

Jeśli część tylko klientów kupi, a ja poddaję się przy pierwszym telefonie, bo nie podniósł słuchawki, to nie osiągnę sukcesu sprzedażowego.

Jeśli napiszę 1 post na bloga rocznie, to nie będę miał powracających czytelników, bo nie będą mieli do czego wracać regularnie.

Jak podejść do wytrwałości w rytmie slow life?

Zamówiłem sobie dopiero książkę Grit, więc nauka jeszcze przede mną, ale póki co myślę, że ważne są:

Intencje

Z czym ja wchodzę w projekt? Po co chcę to zrobić? Może z powodu lęków? Przekonań? FOMO? Dla kasy, podreperowania urażonego ego, z chęci pomocy innym, czy dla satysfakcji odkrywania nowych rzeczy?

Niektóre projekty zaczynałem z obawy o przyszłość, konieczność zapewnienia rodzinie środków do życia. Zrobić coś, cokolwiek, co przechowuje wartość w czasie. Zasiać, podlewać, może dzieci wyżyją na owocach.

Przestrzeń

Często potrzebuję trochę czasu i miejsca, żeby odpowiednio się nastawić i przypomnieć sobie po co ja to robię. Czasem potrzebuję się wesprzeć terapeutą, czasem książką, czasem wyjść na spacer i choć trochę się zdystansować.

Albo ponicnierobić w zupełnej ciszy. Skontaktować się z moimi zasobami, sprawdzić czy nie mam wszystkich pasków na czerwono (uwielbiałem pierwsze Simsy, choć podobno to straszna siara). Zadbać o siebie i wrócić do roboty.

Esencja

Co jest najważniejsze? Co tak naprawdę pozwoli mi zwalidować pomysł, zdobyć przekonanie, że projekt ruszy, dostarczyć jakąś wartość?

Tutaj rezonuje ze mną lean action, scrum, czy inne agile. Systemowa praca i wyspecjalizowane stanowiska czy narzędzia vs dostarczenie jakiejś porcji wartości szybko, nieważne, że mniej optymalnie.

Lubię optymalizować procesy i ograniczać marnotrastwo zasobów, ale inwestowanie w projekt, który nie dostarcza wartości i nikt go nie chce to największe martnotrawienie.

Podsumowanie

Praca na pełen etat i przygotowania do budowy domu, bo musiałem, bo jestem ojcem i mężem (to też wyparcie się odpowiedzialności), to było dla mnie zdecydowanie za dużo.

W większość projektów wchodziłem z niewłaściwych pobudek. A może po prostu takich, które nie dawały mi wystarczającej motywacji do działania na dłuższą metę?

Budowanie nawyków to nie wypruwanie sobie żył w imię wytrwałości.

Wytrwałość w czynnościach, które przynoszą nam cierpienie, to może niekoniecznie jest zdrowe podejście? Może to właśnie wyparcie się odpowiedzialności?

Co musisz?
Musisz?

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top