Jak przeramować konflikt, by stał się źródłem siły?
Zadałem ostatnio pytanie na zamkniętej grupie na Facebooku odnośnie kursu z zarządzania czasem w stylu slow life, który tworzę. To dla mnie nowa społeczność.
Odpisało mi kilka osób, bardzo merytorycznie i na temat. Otrzymałem pomoc, podziękowałem i wróciłem do pracy. Kilka dni później napisał do mnie ktoś:
Hej, jak Ci idzie z tym tematem? Mogę pomóc.
Uniosłem brwi i odpisałem:
- Hej, spoko, dzięki. Dlaczego?
- Co dlaczego?
- Dlaczego oferujesz mi swoją pomoc?
- Nie rozumiem pytania.
- To trochę dziwne. Nie do końca rozumiem Twoje intencje. Zazwyczaj piszę na grupie, a nie bezpośrednio.
- Czyli chcesz najpierw napisać na grupie?
Kurde, no, nie! Nie chcę go spłoszyć, bo przecież to potencjalnie nowa znajomość, ale się nie rozumiemy w ogóle.
- Nie rozumiemy się. Nie wiem kim jesteś i dlaczego do mnie piszesz. Nie mówię, że nie chcę, ale może na dobry początek powiesz mi o sobie i lepiej się poznamy?
- Mi to jakoś nie odpowiada, więc przestanę z pisać.
Ech…
Ostatnio w ogóle miałem jakieś dziwne rozmowy, podrywy, prośby o kontakt Whatsapp… Nie mówiąc o tym, że co chwila dodaję prośby o dopłatę do zamówienia albo „co Ty robisz na tym filmie, hahaha”! Z linkiem rzecz jasna. (Przypomnę w tym miejscu, żeby zawsze patrzeć na linki wysyłane nawet od znajomych, bo mogą wyłudzać dane lub infekować urządzenia wirusami.)
Nawiązywałem w sieci już trwałe znajomości, ale z moim programistycznym doświadczeniem, które siłą rzeczy zahacza o aspekty bezpieczeństwa, a także kilkoma przygodami wykrywania i łatania luk bezpieczeństwa, jestem bardzo ostrożny.
Ale może zbyt ostrożny? A potem się dziwię, że nie mam przyjaciół. Ale może nie dość, że nie zyskałem nowej znajomości, to jeszcze napytałem sobie biedy i narobiłem wrogów?
Przez kilka tygodni nie wchodziłem na grupę. Nie miałem potrzeby. Tak mi się wydawało. Wiedziałem, że będę jej potrzebował, gdy wznowię pracę nad moimi kursami. Pracy jednak długo nie wznawiłem. Powodów było kilka. Brak czasu, próba podchodzenia do tematów na nowo, głębiej, testując je na sobie. Poza tym był krótki urlop i kilka innych pilnych tematów.
W końcu jednak zdałem sobie sprawę, że stworzyłem sobie jakąś barierę przed wejściem ponownie do grupy. Jakiś niesmak, niechęć i obawę. Ta rozmowa siedziała we mnie od długiego czasu i uruchomiła jakieś złe wspomnienie. Przewinęła taśmę do wspomnień z dzieciństwa.
Ależ to banalne, pomyślałem. Wyświechtanym Freudem mi tu zaśmierdziało. Serio? Stać mnie na więcej! A jednak w jakiś sposób brakowało mi siły, by pokonać to napięcie. Brakowało we mnie wody, by przelać się przez tę tamę.
Czytałem ostatnio historię jednego twórcy, który uczy storytellingu i z artykułu przebijało jego podejście, które pozwalało mu nie przejmować się problemami czy brakiem kasy. Przypomniał mi o technice, którą znam od przynajmniej 15 lat, a której nie stosowałem zbyt często.
Chodzi o przeramowanie (ang. reframing). Polega na zmianie punktu widzenia na dany problem, sytuację czy wydarzenie. Pozwala na zobaczenie sytuacji z innej perspektywy i odkrycie nowych możliwości.
Miałem więc tę niechęć do tej grupy na Facebooku i potencjalnych konfliktów, które mogą odebrać mi resztki energii do działania. Presja i bieżące wydarzenia mnie wydrenowały.
Ale chciałem już wrócić do utworzenia kursu, bo to moja jedna rzecz, którą chciałem się zająć i w której widziałem sens. Postanowiłem więc wziąć na warsztat przyszłe konflikty jako problem do przeramowania.
Pierwsze pytanie, od jakiego zacząłem: Co się może najgorszego stać? Powtórzone kilkukrotnie pozwoliło mi zmniejszyć presję, oczekiwania i obawy.
Następnie spróbowałem zaakceptować. Konflikty będą się zdarzać i tego nie uniknę. Po prostu tacy są ludzie. Nie dogadują się, upraszczają, nie potrafią lub boją się przekazać pewne intencje czy szczegóły, mają swoje niezaspokojone potrzeby i pełne spektrum emocji. I ja też tak mam.
No więc konfliktów nie uniknę. Mogę się zaszyć gdzieś w lesie daleko od wszystkich, ale prędzej czy później ktoś coś będzie ode mnie chciał albo ja od kogoś, choćby w rodzinie.
Nie-u-nik-nę.
Czy mogę więc je jakoś przeramować? Jest taka książka Docenić konflikt. Od walki i manipulacji do współpracy, dla handlowców. Czytałem ją lata temu. Już sam tytuł stanowi pewne przeramowanie.
Co powodują te konflikty? Teraz drenują mnie z energii, wywołują niepokój, niechęć do rodzaju ludzkiego. Na co chciałbym to zmienić? Najlepiej na źródło energii.
Jak? W sumie to przecież proste!
Jestem twórcą, jestem kreatywny. Każde doświadczenie z innymi, to źródło ciekawej historii do opowiedzenia. Mogę to obrócić w lekcję dla siebie, albo humorystyczną anegdotę. Metaforę, użyteczną do pisania takich postów jak ten.
Możnaby to nazwać przekształceniem pozytywnym i kontekstowym. Z jednej strony zmieniam drenowanie z energii na jej źródło (przeramowanie pozytywne), z drugiej nieprzyjemne sytuacje zmieniam w konstruktywne i użyteczne (przeramowanie kontekstowe).
Mógłbym też pomyśleć o drugiej osobie z jej perspektywy i zobaczyć, że mogła poczuć się odrzucona i czegoś potrzebowała (to podstawa Porozumienia Bez Przemocy). W rozmowie twarzą w twarz mógłbym próbować zgadywać (na czacie też, ale trudniej o zrozumienie emocji i potrzeb w czasie rzeczywistym).
Takie podejście moglibyśmy nazwać przeramowaniem perspektywy, popularnie nazywane wejściem w buty innej osoby czy postawieniem się w jego sytuacji.
Można też podejść do tematu z perspektywy czasu. Nasze odczucia i emocje mogą się zmieniać w czasie. Coś, co może się wydawać trudne teraz, z perspektywy czasu może okazać się wartościowe lub błahe. Ty, za 5 lat, z nowymi doświadczeniami, prowadząc życie, o jakim marzysz, czy będziesz o tym zdarzeniu czy problemie pamiętać, albo myśleć w ten sam sposób?
Jak możesz więc zinterpretować tę sytuację, która jest dla Ciebie przytłaczająca lub przykra? Co pozytywnego możesz wyciągnąć z tego dla siebie? Jakie możliwości otwiera ta sytuacja? Co by się zmieniło, gdybyś przestał patrzeć na to jako na problem?
I nie mówię tu o prostym zamienieniu słowa problem na wyzwanie. (Co może być użyteczne, choć często budzi cynizm.) Raczej spojrzenie na to jako na szansę.
W pracy programisty często mieliśmy problemy. Nowy kod okazał się być wadliwy, a naprawa błędu czasem prowadziła do kolejnych błędów. To nie było wyzwanie. To był problem.
I ten problem dał nam szansę. Szansę, by porozmawiać o tym, wyciągnąć wnioski, nauczyć się czegoś więcej o obszarze, w którym pisaliśmy aplikację i tworzyliśmy rozwiązania dla klienta.
Mogliśmy wypracować procedury, czy listy kontrolne, które ograniczą występowanie nie tylko tej jednej, prawdopodobnie jednorazowej i niepowtarzalnej sytuacji. Za jednym zamachem można czasem pozbyć się całego szeregu innych problemów, które były powodowane przez wspólne przyczyny, ustalone zasady, czy podjęte decyzje.
W przypadku pracy nad projektami warto sobie zarezerwować czas na taką retrospekcję po każdym projekcie czy w każdym tygodniu i opracować procedury, czy listy przydatnych pytań i celów spotkania.
Jeśli mówimy o życiu wewnętrznym, to zrobienie sobie tej przestrzeni również jest bardzo potrzebne.
Konflikt może się zdarzyć w dowolnym momencie i potrzebujemy być w tym czasie uważni, by dobrze zrozumieć siebie, swoje emocje i potrzeby, mieć zasoby do wyjścia ze swojej głowy i porozmawiania, wczucia się w sytuację innych.
Potrzebujemy więc trochę rozluźnić naszą reakcję, by zaprosić szansę do stołu.
W planowaniu cyklicznej retrospekcji, której efektem ma być rozwiązanie większej liczby problemów, np. poprzez stworzenie list kontrolnych, sama retrospekcja składa się z takich list kontrolnych i pomocnych pytań
I tak samo przy przeramowaniu potrzebujemy zrobić sobie przestrzeń na retrospekcję, która ma nam dać możliwość zastosowania innej perspektywy na gorąco, w momencie, kiedy konflikt właśnie się rozpoczął.
Można powiedzieć, że mamy dwa momenty przeramowania. Pierwszy jest asynchroniczny, po i przed faktem. Czyli retrospekcja, refleksja nad sytuacją.
Drugi jest synchroniczny, w trakcie sytuacji, tu i teraz, choć przemyślany i zaplanowany wcześniej. To ten moment, w którym myślisz sobie „Kurde, mam czuję się niekomfortowo, widzę sprzeczne interesy, czas przypomnieć sobie, że konflikt miał mi dawać energię, pożywkę do twórczości i szansę na praktykę Porozumienia Bez Przemocy. Mogę z tego wyjść z obronną ręką i jeszcze większą energią niż do tej pory.”
Chodzi o to, żeby dać sobie przestrzeń i zaakceptować to, co się dzieje. Zaprosić szansę do stołu, usiąść na spokojnie, poobserwować siebie nawzajem, pogadać. To daje możliwości i jest źródłem energii.
Jeśli zastanawiasz się na co masz wpływ, to to jest właśnie to, na co masz wpływ: to jak zareagujesz na konflikt i jak będziesz o nim myśleć.
Uwolnij więc swoją kreatywność i przeformułuj blokady.
Na gorąco, w emocjach, w pośpiechu, trudno to zrobić. Bez zasobów (niewyspany, głodny) trudno to zrobić. Dlatego warto o tym pomyśleć na spokojnie, kiedy masz zaspokojone wszystkie potrzeby. Pisząc dziennik, na spacerze, po medytacji.
Stephen Covey takie podejście do konfliktu nazywa to trzecią drogą. Budda w ogóle mówi o drodze środka, pomiędzy ekstremami. Ani nie unikamy konfliktów, ani się w nie sami nie pchamy na siłę.
Obaj mówili też o tym, że to Ty masz wpływ na swoje myśli i działania. To, co robią inni jest poza Twoją kontrolą.
A na koniec, dam Ci do skrzynki z narzędziami jeszcze jedną ramę, która może być w sytuacji konfliktów użyteczna.
Zaczerpnąłem ją z pierwszych stron książki Metafory w naszym życiu.
Zazwyczaj myślimy o sporze i działamy w nim, jakby to była wojna. Jeśli argumentowanie, spór to wojna, to celem jest wygrać, odnieść zwycięstwo, pokonać przeciwnika, osłabić go.
Używamy takich sformułować jak: bronić pozycje, obalać argumenty, stosować strategię, itp.
Metafora jest użyteczna tylko do pewnego stopnia.
A gdybyśmy spróbowali pomyśleć o argumentowaniu, spieraniu się, konflikcie, jako o tańcu?
W tańcu nie bronimy pozycji, nie stosujemy strategii, nie obalamy argumentów. Raczej improwizujemy, by utrzymać równowagę, balansujemy, wykonujemy coś wspólnie, idziemy wspólnie w jakimś kierunku, chcemy osiągnąć jakiś efekt.
W metaforze tańca osoby, biorące udział w sporze to wykonawcy, a ich celem jest wykonanie poprawne pod względem harmonijnym i estetycznym.
Jeśli zmienia się cel, zmieniają się pojęcia, których używamy do rozmowy o tym pojęciu, to nawet trudno użyć w tej sytuacji słowa konflikt czy spór. Zmienia się całe postrzeganie sytuacji. Zmienia się rama.
Przeramowanie to… zmiana ramy. Rama pokazuje sytuację z pewnej lub rzecz z jednej perspektywy, odizolowaną od innych rzeczy, widoczną pod pewnym kątem. Możesz stworzyć swoją własną ramę i używać jej w zależności od potrzeb.
Konflikty są nieuniknione. To konflikty interesów, czyli potrzeb. Te konflikty objawiają się poprzez emocje. Czy te emocje będą Cię drenować z energii i nakłaniać do unikania przykrych sytuacji, czy zaakceptujesz je, przeramujesz, i staną się źródłem Twojej siły?