Scenariusz wideo do promocji SpeechZap
To jest wpis z serii 1 sukces dziennie.
W tej serii publikuję codziennie jeden sukces, który osiągnąłem poprzedniego dnia. To praktyczna implementacja podejścia z książki Show Your Work!
Codziennie zapisuję swoje postępy w SlowTracker – aplikacji do zapisywania sukcesów. Następnego dnia rano wybieram jeden lub kilka i tworzę z nich krótki post.
Wreszcie napisałem scenariusz i nagrałem materiał do filmu promocyjnego dla SpeechZap! Dzisiaj planuję montaż.
Trudno jest pokazać wszystkie możliwości a jednocześnie zrobić to wideo krótkie i inspirujące.
Spieszyłem się też, bo chciałem nagrać w plenerze, a pogoda miała się zepsuć. Zależało mi, żeby nagranie zrobić porą wieczorną, kiedy światło nie jest już takie ostre. To wymagało znalezienia odpowiedniego miejsca i wyrobienia się z innymi pilnymi zadaniami.
Sporo wymagań. Oto krótka relacja z tego, jak to zrobiłem.
Pierwsze wersje robocze scenariusza
Moje pierwsze wersje scenariusza i przemyślenia nagrane - a jakże - na dyktafonie przepuściłem przez Chat GPT. Choć wypluł mi dość sztampową reklamę, to zmusił mnie do przemyślenia w jaki sposób chcę to przedstawić.
I bardzo dobrze. Czasami, gdy piszę, to mam w głowie jedną koncepcję, którą jedynie dopracowuję, zamiast zmienić zupełnie podejście.
Pierwszy pomysł był taki, aby pokazać tę aplikację moimi oczami - przedsiębiorcy, twórcy oprogramowania i blogera. To narzędzie zrobiłem dla siebie i miało być idealne właśnie dla takich osób, jak ja: które chcą swoje notatki (nagrane na spacerze lub w aucie) dobrze zorganizować i wykonać od razu akcje, np. dodać do swojego ulubionego programu do zarządzania zadaniami lub notowania. Opowiadam więc pokrótce swoją historię, wymieniając problemy, które zauważyłem do tej pory z innymi rozwiązaniami.
Chciałem też mocniej skupić się na wizji zmiany sposobu, w jaki pracujemy i tworzymy. Mocno siedzę w filozofii slow life i szukania swojego work-life balance, dlatego postanowiłem pokazać w jaki sposób sam chciałbym pracować.
Feedback
Scenariusz omówiłem z kilkoma osobami. Jedna ostro skrytykowała moją koncepcję, ale nie przejąłem się, bo nie ma pojęcia o marketingu. Zainspirowała mnie jednak do innego rozłożenia akcentów i nawiązania najpierw do doświadczenia, które (jej zdaniem) wszyscy znamy: zapisywania czegoś na telefonie w biegu.
W dniu, który wybrałem sobie - ze względu na pogodę - na dobry do nagrań jeszcze nie miałem ostatecznej wersji. Jednak zamiast siedzieć w domu i poprawiać apkę przed oficjalnym launchem na Product Hunt, poszedłem na spacer po górach ze znajomym filmowcem, który nie znał jeszcze apki. Ostatecznie największym blokerem przed publikacją było przecież zrobienie tego wideo.
Przeczytałem mu scenariusz, pokazując apkę w miejscach, w których planowałem ją pokazać w filmie. Zauważył i docenił nakreślenie problemu już na początku początku oraz potwierdził, że wszyscy mamy to doświadczenie z próbą zanotowania czegoś na telefonie w biegu. Zadał również pytanie, czy jest sens, żeby dodatkowo zawężać grupę docelową do przedsiębiorców i twórców.
Moje wyjaśnienia zaakceptował i wyraził mój dylemat - nie wiem co może lepiej zadziałać. Bo czy lepiej iść szeroko i docierać do wielu odbiorców z tym samym doświadczeniem, czy też ryzykować zawężenie grupy docelowej i wzmocnić komunikat przez zidentyfikowanie się potencjalnych klientów ze mną?
Wersja ostateczna i nagrywki
Uznałem, że jednak pójdę w kierunku mocniejszej więzi. Na tym wczesnym etapie chcę jak najbardziej wyróżnić się od konkurencji i skoncentrować swoje wysiłki na pozyskaniu grupy, która moim zdaniem najwięcej zyska i najlepiej będzie rozumieć korzyści.
Podejście niche down uwalnia kreatywne sposoby na dotarcie do klientów i ułatwia stworzenie rozwiązania o dużej wartości dla klienta, a ja potrzebuję zdobyć silną grupę early adopterów. Nie potrzebuję się jeszcze skalować.
Wiem, że jest na podobne rozwiązania rynek, bo jest konkurencja. Wiem, że jest potrzeba nagrywania na telefonie, bo opinie o konkurencji też na to wskazują. Nie wiem tylko na ile użytkownicy będą gotowi płacić za to rozwiązanie.
Liczę na to, że dotarcie do wąskiej grupy odbiorców, dla których ta aplikacja daje sporą wartość, pozwoli mi się o tym przekonać.
Poświęciłem więc większość wczorajszego dnia na dopracowanie scenariusza. A resztę na nagrywanie materiału.
Nagrywki
Największym blokerem w działaniu jest dla mnie zawsze dylemat: iść w tę, czy we w tę? Nie da się iść w jedną i w drugą. Albo jest to nieopłacalne. Dlatego nazywamy to dylematem.
Sprawdza się tutaj np. technika Evaporating Cloud, ale czasem wystarczy chwila refleksji i zbicie swoich pomysłów z innymi.
Kiedy więc już uwolniłem się od dylematu, to nagranie było już kwestią realizacji. O pomysły na sceny prosiłem GPT, który rzecz jasna podał mi słabe propozycje, ale przynajmniej trochę pobudził moją kreatywność.
I bawiłem się nieźle wymyślając, a potem nagrywając niektóre fragmenty. Nie jestem rzecz jasna profesjonalnym aktorem, ale uznałem, że zamiast pokazywać na ekranie plansze (np. z brakiem zasięgu), to dam rady niektóre sceny pokazać prostą pantomimą.
Ostatecznie cieszę się, że nie próbowałem wcisnąć na ten dzień czegoś więcej. Przygotowanie samego planu filmowego zazwyczaj trwa długo i warto jest zostawić sobie na to trochę przestrzeni. A co dopiero, jak się nie ma nikogo do pomocy, żeby chociaż ostrość ustawić.
Na szczęście zdążyłem i nagrałem materiał. Zobaczymy ile z tych gigabajtów wideo będzie nadawać się do publikacji 🤞