Profitable Business Models

Wstęp

Moja pierwsza przygoda z blogowaniem zaczęła się kiedy wyjechaliśmy z moją dziewczyną (teraz żoną) do Azji na 5 miesięcy. Blog zatytułowany był Wokół Annapurny i dalej. Służył nam za metodę powiadamiania rodziny i znajomych co u nas. A przy okazji był fajną zajawką.

Moje drugie podejście do bloga było zupełnie inne. Kiedy, po nieudanych pandemicznych (i przedpandemicznych) projektach zaczęła kończyć mi się kasa, w 2021 roku zatrudniłem się jako programista w startupie.

Jakoś w tym czasie zainspirowałem się chyba podcastem i zacząłem się interesować tematyką SEO. Robiłem trochę researchu w różnych frazach kluczowych.

Dlaczego modele biznesowe?

Miałem już sporo doświadczeń z różnymi startupami i tworzeniem Business Model Canvas, również jako konsultant dla paru znajomych. Okazało się, że fraza „business model canvas” ma naprawdę dużo wyszukiwań i nie jest jakoś bardzo zagospodarowana.

Pomyślałem, że możnaby spróbować zrobić bloga, na którym mogę publikować wpisy na ten temat i pokazywać czytelnikom na realnych przykładach jak można tworzyć zyskowne, innowacyjne modele biznesowe.

Nazwałem go Profitable Business Models

Co to jest Business Model Canvas?

Business Model Canvas to narzędzie do analizy i opracowywania modeli biznesowych. Składa się z dziewięciu kluczowych elementów, które ułatwiają identyfikację mocnych i słabych stron oraz umożliwiają szybkie wprowadzanie zmian w celu doskonalenia modelu oraz dostosowywania go do rynku.

Narzędzie poznałem z książki Tworzenie modeli biznesowych. Podręcznik wizjonera.

Wizjonera… to do mnie przemawiało 🙂

I opis na okładce:

Przewodnik dla wizjonerów, ludzi pragnących wyznaczać własne zasady gry i tych, którzy chcą podważać status quo – dla ludzi, którzy myślą o projektowaniu przedsiębiorstw przyszłości lub zmianie przestarzałych modeli biznesowych!

Za mało czasu na pisanie

Na etacie szybko zacząłem się odkuwać, ale brakowało czasu na własne projekty. Postanowiłem inaczej podejść do tematu i zainwestować w copywritera. Miałem doświadczenie też w tym temacie z racji prowadzenia agencji copywriterskiej SageCopy, więc wiedziałem, że takie treści nie muszą być bardzo kosztowne.

Poszukałem na Fiverr i znalazłem kilka osób, którym zleciłem napisanie artykułu. Tematem były historie znanych i innowacyjnych firm, w jaki sposób zaczynały i jak wygląda ich model biznesowy.

Później okazało się, że model biznesowy znanych firm zmieniał się w czasie i super jest pokazać, że duże firmy też kiedyś zaczynały i wyglądały czasem zupełnie inaczej, niż obecnie. Każdy biznes ewoluuje i chciałem o tym przypominać czytelnikom (i sobie), żeby nie przywiązywali się za bardzo do swojej wizji.

Stała współpraca

Ostatecznie nawiązałem współpracę z jedną copywriterką z RPA. Robiła dobry research i pisała w dobrej cenie. Za kilkadziesiąt dolarów miałem w miarę dobry artykuł na 3000 słów.

Pracowaliśmy na Google Docs. Dbałem przede wszystkim o merytorykę, spójność opowieści i szczegóły dotyczące ich modelu biznesowego. Jeśli widziałem luki lub niejasności, to prosiłem o doprecyzowanie. Używałem też Grammarly, żeby pracować nad angielskim, poprawiać gramatykę, błędy ortograficzne i sugerować inne słownictwo. Ani dla mnie ani dla niej język angielski nie był przecież pierwszym językiem.

Grammarly na tyle mi się sprawdziło, że po kilku miesiącach współpracy zaproponowałem, że wykupię jej dostęp. Umowa była taka, że w zamian za korzystanie z licencji do swojej pracy będzie pisać dla mnie minimum 2 artykuły na miesiąc po określonej stawce i sama będzie robić korektę. Chętnie na to przystała. Win-win.

Dla mnie to było na rękę, bo mniej czasu poświęcałem na korektę i dostawałem lepszej jakości artykuł. Po paru miesiącach wiedziała też już jakie pytania będę zadawał i na co będę zwracał uwagę, więc miałem też mniej pracy redaktorskiej.

Poza redakcją i korektą przygotowywałem też grafiki na podstawie szablonu, który sam przygotowałem. Przygotowanie treści zajmowało mi kilka godzin, publikacja treści zajmowała mi jakąś godzinę.

Własne treści

Blog dawał mi też szansę na wyżycie się. Pomysłów na biznes przychodzi mi zdecydowanie zbyt wiele i w pewnym momencie naszła mnie myśl, że zamiast robić biznes, mógłbym opisać biznes za pomocą Business Model Canvas i przy okazji pokazać jak można go użyć.

Kiedyś miałem sporo przebojów z zamawianiem tableta e-ink Supernote z Chin. Wymyśliłem wtedy, żeby zająć się dystrybucją tego urządzenia w Europie. Opisałem więc moją historię i z użyciem BMC opisałem jak mógłby wyglądać taki biznes.

Artykuł szybko trafił na Reddit, na którym producent tych urządzeń, firma Ratta, buduje fajne community. Dzięki temu na bardzo niszowym temacie miałem szybko kilkudziesięciu nowych czytelników.

Kilka miesięcy później zorientowałem się, że wystartował dytrybutor we Francji i nawet napisałem do nich maila, że mogę im przekierować ruch w ramach płatnej współpracy, ale nie podjęli tematu.

Ruch na blogu

Wystartowałem z publikowaniem wpisów w maju 2021 roku. Do dzisiaj (25 kwietnia 2023) Google Analytics podaje, że pojawiło się w sumie 35 tys. użytkowników. Search Console podaje, że w ostatnim miesiącu miałem nieco ponad 1000 wejść organicznych i średnia pozycja to 14.7.

To niezły wynik, jak na to, że ostatni wpis był w marcu 2022.

Koncepcje na rozwój

Miałem kilka pomysłów jeszcze w jaki sposób rozwijać bloga. Chciałem zrobić historie firm związanych bardziej z ekologią, gospodarką cyrkularną i podobną tematyką. Chciałem wspierać takie firmy i uczyć młodych przedsiębiorców w jaki sposób mogą zbudować zyskowny model biznesowy i jednocześnie w swoim rdzeniu, jako przewagę konkurencyjną, mieć pozytywny wpływ na świat.

Myślałem też o modelach biznesowych w świecie technologii, na przykład cykl o tym w jaki sposób finansowane są projekty open-source, które niejednokrotnie zatrudniają wiele zespołów programistów, a oprogramowanie dają za darmo.

Ale co z tego?

W którymś momencie zrobiłem zapis do newslettera. Obecnie mam 58 subskrybentów, do których nie wysłałem ani jednego maila. Wpada po kilka osób na miesiąc.

Nie monetyzuję tego praktycznie w ogóle. Wstawiłem Google Adsense, ale miesięcznie zarabiam na reklamach 6-10 zł. To zbyt mało, żeby zwróciły mi się koszty stworzenia tego bloga. A nie miałem czasu, żeby go bardziej promować, uczyć się i pracować nad SEO ani pisać wartościowe treści.

Moja copywriterka z kolei w pewnym momencie z powodów prywatnych musiała przerwać współpracę, a ja nie miałem czasu ani ochoty szukać zastępstwa. W ten sposób przerwałem pracę nad blogiem.

Treści są evergreen, bo są to historie firm i wyłuskane ich dotychczasowe modele biznesowe. Może zmienić się coś od czasu publikacji, więc przydałyby się aktualizacje ostatnich lat i pewnie za kilka lat warto będzie takie aktualizacje zrobić.

Przykładowo w historii Twittera nie ma wzmianki o Elonie Musku, a Microsoft jeszcze nie zainwestował w OpenAI.

Obecnie nie rozwijam aktywnie tego bloga, choć cały czas stanowi to jakieś aktywo, które być może wymyślę kiedyś jak zmonetyzować.

Myślałem też o sprzedaży tego bloga, ale nie wierzę, że uda mi się odzyskać z niego dużo środków, a obecnie bardziej skupiam się na rozwijaniu działalności na polskim rynku.

Jakie miałem przekonania?

  1. Wystarczą dobre treści, ciut optymalizacji pod SEO i złote monety zaczną się sypać z nieba wprost do kieszeni.
  2. Dużo wyszukiwań jakiejś frazy i stosunkowo niewiele artykułów w temacie oznacza łatwe pozycjonowanie.
  3. Trudno o dobrego pozycjonera, bo nikt nie wie na pewno jak działają algorytmy. Wcześniejsze doświadczenia z agencjami SEO, gdy prowadziłem marketing hotelu, pozostawiały wiele do życzenia.

Czego nauczyłem się?

  1. Dobre treści nie wystarczą, SEO samo się nie zrobi.
  2. Współczynnik ilości wyszukiwań do ilości artykułów to dobry wstępny wskaźnik, ale nie można tylko na nim polegać. Czynników jest wiele i tak naprawdę nie podszkoliłem się wystarczająco w temacie SEO, żeby powiedzieć czego zabrakło.
  3. Współpraca ewoluuje. Fajnie było zrobić deal win-win z copywriterką.
  4. Szukanie copywritera jest czasochłonne i nigdy nie wiadomo jakiej jakości będzie treść. Trochę trzeba zainwestować w pierwsze kilka artykułów, a współpraca może być krótkotrwała i trzeba będzie zaczynać od nowa.
  5. Bez planu na budowanie bloga i społeczności kupowanie treści może się nie zwrócić.

Jak teraz bym do tego podszedł?

  1. Poszukałbym kogoś od SEO. Inwestowałem już w treści, a sam nie miałem czasu zajmować się SEO, więc byłaby to duża dźwignia dla mnie i nauczyłbym się conieco w temacie. Nie zrobiłem nawet researchu.
  2. Redystrybucja. Wtedy nie wiedziałem co to jest, a dzisiaj wiedziałbym, że treści można przerobić na wiele innych materiałów i publikować w social media. W ten sposób zbudowałbym dużo szybciej społeczność wokół mojego bloga i może miałbym większą motywację do działania.
  3. Poszukałbym może najpierw wstępnie osób, które byłyby zainteresowane modelami biznesowymi jako zajawką czy hobby. Sprawdziłbym na ile chciałyby czytać w ogóle takie artykuły.
  4. Zrobiłbym większy research wśród dostępnych treści, poczytał komentarze pod postami, pod wideo, jeśli takie są. Tam znalazłbym pewnie interesujące pytania, które mogłyby mnie nakierować na treści, które są interesujące dla czytelników.
  5. Pisałbym też inne posty, trochę różnorodnych, może bardziej osobistych przemyśleń.
  6. Skupiłbym się na budowaniu społeczności wokół uczenia się korzystania z tych narzędzi. Nie budowałem newslettera od początku, ani nie używałem social media, więc nie miałem realnego kontaktu z czytelnikami.