Mój pierwszy utwór muzyczny
To jest wpis z serii 1 sukces dziennie.
W tej serii publikuję codziennie jeden sukces, który osiągnąłem poprzedniego dnia. To praktyczna implementacja podejścia z książki Show Your Work!
Codziennie zapisuję swoje postępy w SlowTracker – aplikacji do zapisywania sukcesów. Następnego dnia rano wybieram jeden lub kilka i tworzę z nich krótki post.
W Majówkę Gosia pożyczyła mi Ableton Push 3 na miesiąc. Miesiąc minął, a mnie w tym czasie udało się nagrać raptem jeden numer. Wczoraj wreszcie go zmontowałem do końca, żeby zapakować sprzęt do oddania.
Utwór jest oczywiście daleki od ideału, ale i tak postanowiłem go [opublikować](https://soundcloud.com/micha-kukla-261522029/ceremonyofpulse ↗](https://soundcloud.com/micha-kukla-261522029/ceremonyofpulse ↗). (Słyszycie tę gitarę solową? Ależ nie w tempo…) Trudno.
I było trudno. Nowy sprzęt, nieznane funkcje, zupełnie inny paradygmat. Klipy i sceny to coś innego niż ścieżki, do których byłem do tej pory przyzwyczajony w programach typu Davinci Resolve czy Audacity.
Wiele się nauczyłem i wszystkie wideo, które pomogły mi od pierwszych kroków do opublikowania, zgromadziłem tutaj.
Wiele razy powtarzałem każdą partię (oprócz solowej, trochę brakło pary), bo z muzyką jest podobnie jak z fotografią. Dopiero po zrobieniu zdjęcia, często dopiero na dużym ekranie, widzisz wszystkie niedociągnięcia, które psują efekt. Podczas nagrywania słyszysz wszystkie dźwięki zagrane zbyt szybko lub zbyt wolno. Na koncercie ujdzie. Na płycie nie.
Czego użyłem do nagrania?
Pożyczyłem od brata 3 gitary:
- elektroakustyka Yamaha APX1500
- solową elektryczną Ibaneza AR300 ‘82
- basową Gibsona SG
Perkusję nagrałem na Pushu (w realu ktoś musiałby mieć przynajmniej jedną dodatkową rękę 😉).
Jak oceniam Ableton Push 3?
Świetny sprzęt! Daje mnóstwo możliwości tworzenia swoich własnych utworów. Nie muszę mieć całego studia nagraniowego, żeby stworzyć coś, co wyraża przynajmniej w 80% to, co siedzi w mojej głowie.
Loopowanie dało mi najwięcej frajdy. Mogłem stworzyć kilka klipów z podkładem (np. gitara prowadząca i perkusja), aby przez pół godziny szlifować sobie partię basu (swoją drogą, nigdy nie grałem na basie i samo to dało mi sporo satysfakcji).
Czy jestem zadowolony z nagrania?
Nie. Nie miałem co prawda wizji tego jak powinno to brzmieć ostatecznie. Dopiero podczas nagrywania dokładałem kolejne partie i był to dla mnie odpowiedni proces twórczy.
Wyobrażałem sobie jednak zawsze mistrzów kompozycji jako osoby, które wiedzą jaki efekt chcą osiągnąć i jak połączyć kilka instrumentów w harmoniczną całość.
Mówię zarówno o kompozytorach klasycznych (np. Beethoven, Mozart), jak i współczesnych (weźmy Snarky Puppy, Jethro Tull czy Bela Fleck).
Nie wiem jak oni to robią. Być może po latach prób i błędów, odsłuchiwania i szlifowania kompozycji, nabyli tę intuicję, która pozwala im stworzyć arcydzieło?
Czy chciałbym w to wierzyć?
Jeśli uwierzę, to być może będę miał szansę stworzyć utwór, z którego będę zadowolony.
Jeśli nie uwierzę, to będę jedynie zafascynowanym odbiorcą, któremu imponuje niedościgniony geniusz.
Czy będę nadal nagrywał?
Chciałbym. Proces daje mi dużo frajdy w trakcie, choć z efektów nigdy nie jestem zadowolony. I ponoć to normalne 👇
Być może kiedyś kupię sobie Pusha. A może po prostu jakiegoś tańszego loopa, na którym będę mógł nagrać kilka klipów i dogrywać fragmenty, aby w ten sposób komponować?
O ile ten pierwszy numer był bardziej rockowy, o tyle marzy mi się utwór w stylu downtempo ↗.
Więc na koniec zostawiam jeden z moich ulubionych: