Podsumowanie WYZWANIA robienia codziennie NOWYCH rzeczy
2 tygodnie temu zachęciłem do podjęcia wyzwania robienia codziennie czegoś nowego. Więcej o tym znajdziesz na moim vlogu:
Celem było:
- zacząć doceniać małe rzeczy,
- rozwinąć kreatywność,
- zdobyć się na wiekszą odwagę,
- oswoić się z podejmowaniem ryzyka,
- rozpalić inspirację
- i być bardziej uważnym na co dzień.
Dlaczego to dla mnie było wyzwaniem?
Myślałem, że nie będzie wyzwaniem, bo jestem w trakcie ogólnie dużych życiowych zmian, zwłaszcza biznesowych.
Nie wiedziałem jednak na pewno, nie miałem świadomości ile rzeczy robię nowych, ile nie.
Założenie było takie, że będę publikował relację z tego, żeby zainspirować innych, a zawsze z publicznym procesem wiążą się większe oczekiwania co do siebie i jakiś rodzaj obawy i wyjścia poza strefę komfortu.
Jak to robiłem?
Robiłem relacje na Instagram. Do każdej nowozrobionej rzeczy robiłem jakiś post, zdjęcie, opis i chciałem dać trochę kontekstu.
Wrzucałem post do wyróżnionej relacji na IG, dzięki czemu teraz mogę szybko przejrzeć co robiłem i jakie miałem przemyślenia, bez grzebania po notatniku, w którym czasem zapisuję 10 stron w 1 dzień.
Nie zawsze chciałem coś opublikować, bo nie wszystko, co robię, jest publiczne. Zwłaszcza jeśli dotyczy innych osób lub czegoś, co potrzebuję sobie jeszcze mocno przepracować, zintegrować ze sobą, zrozumieć co się we mnie dzieje.
Wrzucałem pomysły na bucket list, żebym miał co zrobić w dni, kiedy nowe nie przychodziło samo z siebie.
Utworzyłem alarm o 15 codziennie, aby przypominać sobie o wyzwaniu.
Czasem, jak zapomniałem dodać relacji z danego dnia i niczego intencjonalnie nie robiłem nowego, to szukałem w pamięci wstecz i coś tam czasem znalazłem. Wtedy publikowałem na następny dzień. Bez spiny.
Jakie rzeczy robiłem?
- wychodzenie ze swojej strefy komfortu, jak z gorącymi pytaniami na Toastmasters ↗, bo pozwala mi to wytrenować umiejętności, których chcę się nauczyć
- doświadczałem nowych rzeczy, jak zjedzenie obiadu z zamkniętymi oczami
- założyłem koszulkę, której nie ubrałem od czasu kiedy kupiłem ją przed miesiącem
- wprowadzałem nowe rutyny, np. 2-godzinna siesta
- poszedłem raz z córką na lody sam na sam
- spacer w nowym miejscu
Warto zrobić podsumowanie
Gdybym tego nie spisał, to nie mógłbym zrobić retrospekcji. Nie wiedziałbym jakiego rodzaju rzeczy to były i że faktycznie coś zmieniły w moim życiu.
Na co dzień te rzeczy wydawały mi się bzdurne, mało znaczące, ale patrząc na nie dzisiaj, kiedy zrobiłem sobie chwilę refleksji, spojrzałem na całe wyzwanie i spróbowałem zrobić podsumowanie, to zobaczyłem małe zmiany, które wprowadziły więcej kolorów do mojego życia. Jedna rzecz pociągała za sobą inne.
Tak jak wtedy, kiedy założyłem po raz pierwszy koszulkę, którą kupiłem miesiąc wcześniej i pomyślałem, że mam za dużo rzeczy i tak i posprzątałem szafę. Oddałem potrzebującym część ubrań i odkryłem kupiony na promce przed laty polar, który mam dziś na sobie. A potem nagrałem odcinek vloga o odgruzowywaniu swojego życia.
Albo tak jak wtedy, kiedy poszedłem na spacer w nowym miejscu, odkryłem nowe widoki, ciekawe miejsca i potem spotkałem znajomego, z którym dawno się nie widziałem i pogawędziłem sobie przez chwilę.
Czy zrobiłbym te rzeczy bez podejmowania wyzwania?
Niektórych nie. Albo nie tak szybko.
Część z nich była trochę na siłę, po to tylko, żeby wypełnić zadanie. Jednak były dla mnie wartościowe i zainspirowały mnie, np. do stworzenia lepszego kursu slow life.
Od kilku lat codziennie po obiedzie wychodzę na spacer. Od tych kilku lat chodzę praktycznie tymi samymi ścieżkami. Nudzą mnie już, ale jakoś z automatu wybieram te same.
Wyzwanie zmusiło mnie jednak do wybrania ścieżki, którą jeszcze nie szedłem. Nie miało znaczenia gdzie, miało być nowe.
Okazało się, że nie jest daleko ode mnie i mógłbym się tam wybrać dla odmiany na rowerze albo zrobić trochę większą pętlę i trochę urozmaicić sobie moje spacery.
Uważniej
Takie wyzwanie to lekka niepewność. Spacery po swojej codziennej trasie trwają 20 minut. Nowa trasa zajęła mi ponad godzinę. Ale jakoś nie brakło mi czasu.
Poszedłem raz z córką na lody, zrobiłem fotkę, wrzuciłem relację, schowałem telefon i cieszyłem się spokojnym czasem sam na sam z moją pocieszną 5-latką. Miałem chwilę, żeby sobie po prostu posiedzieć w spokoju i pogawędzić, bez pośpiechu, dając jej 100% uwagi.
Nowe miejsca wymuszają też większą uwagę. Po naszych codziennych ścieżkach poruszamy się niemal automatycznie, bezrefleksyjnie, nie zwracając uwagi na otoczenie.
Kop w tyłek
Wreszcie mam czas i wymówkę, żeby wyjść do ludzi trochę i nie narzekać, że nie mam żadnych znajomych 😉
Zwalam winę na PODEJMOWANIE działania na coś poza mną. Trochę jak „lekarz mi zabronił tego czy tamtego”, tak teraz mam taką wymówkę, jakąś zewnętrzną motywację do podjęcia działania.
Niedzielne ognisko o 17 z dziećmi, kiedy o 19 kładziemy ich do spania, brzmi jak spore wyzwanie i nie wiem, czy chcę sobie to fundować. Ale skoro mam zrobić nową rzecz codziennie, to może jednak?
I okazało się, że udało się wrócić na czas do domu.
Więc śmielej idę do przodu, próbuję nowych rzeczy, poznaję nowe osoby i płynę z nurtem życia.
To taka trochę walka (albo taniec?) z prokrastynacją ↗. Jak mam się zabrać za trudne albo żmudne zadanie, to czasem wystarczy, że dam sobie 15 minut na zrobienie czegokolwiek i potem już idzie, kończę i mam satysfakcję, że jednak przezwyciężyłem opór i niechęć. I często jednak dało mi jakąś frajdę.
Podobnie tutaj. To jest impuls do działania, kop w tyłek, mała motywacja, która czasem pozwoliła mi przezwyciężyć jakieś moje rutyny, nawyki, ograniczające myślenie i zrobić coś małego w kierunku życia, jakie chcę prowadzić.
Małe dawki wrażeń
Nowe rzeczy to nie musi być nic ogromnego, tylko właśnie bardziej podkreślającego i odkrywającego mój lifestyle, moje wartości, mój sposób bycia.
Nie wiem, czy zastąpi mi to ogromne dawki wrażeń raz na czas, ale myślę, że potrafi pokonać znudzenie rutyną dnia codziennego i pobudzić do cieszenia się małymi rzeczami.
Duże zobowiązania i zmiany życiowe mogą powodować wewnętrzny opór i obawę. Tutaj mamy coś małego, co nie rozwali nam totalnie życia. A może popchnąć w kierunku pozytywnych zmian.
Czuję, że moje życie może być pełniejsze wrażeń, właśnie na zasadzie dostarczania sobie dzień w dzień trochę ekscytacji, poczucia piękna, trochę przygody i szansy na poznanie nowych osób.
Jeśli codziennie robimy coś nowego, to trochę to niweluje uczucie przytłoczenia rutyną, tymi samymi obowiązkami i problemami dnia codziennego.
Możemy próbować zmieniać sposób działania, zauważać rzeczy, które robimy wciąż tak samo. Może będzie to chwila refleksji.
Może chcesz tak jak ja kupić kamper i pojechać z rodziną na wyprawę życia dookoła świata? To projekt na lata. Ale może zaczniesz od noclegu pod namiotem w środku lasu parę kilometrów stąd? Albo nawet od spaceru po tym lesie za pół godziny? Może dowiesz się co musisz zapakować do kampera?
Po co chcesz zrealizować swoje wielkie marzenie? Czego od niego oczekujesz? Może część tych oczekiwań jesteś w stanie zaspokoić jeszcze dzisiaj?
Co mi to wyzwanie dało?
Przemyślenia o systematyczności i wytrwałości. Dowiedziałem się czegoś o sobie, np. co jest dla mnie istotne i gdzie jest dla mnie granica czegoś nowego. Zobaczyłem jak wiele nowych rzeczy robię i czy to jest dla mnie aż tak ważne.
Pobudziło mnie to do zastanowienia się, czy nie ważniejsze dla mnie jest jednak bardziej uważne życie, inspiracja i rozumienie swoich emocji niż ekscytacja z powodu robienia nowych rzeczy
Zdobyłem nowe doświadczenia i spojrzałem na swoją pracę też przez ich pryzmat.
Jeszcze jestem przed przeczytaniem książki Upór, ale sądzę że będę miał po tym wyzwaniu trochę doświadczeń, do których będę mógł się odnieść.
Negatywne konsekwencje
Niektóre smaki lodów mi nie siadły, gdzieś mnie pies obszczekał i na jednej imprezie było trochę drętwo. Nic wielkiego.
Miałem czasem ukłucie niepokoju: „dzień się kończy, nic nowego nie zrobiłem, co ja dzisiaj zrobię?”
Wracałem wtedy do mojej listy zrobionej zawczasu i czasem coś tam znalazłem. Nie przejmowałem się tym jednak zbytnio.
Czasem miałem spore problemy na głowie, więc nie w głowie mi było podejmowanie żadnych wyzwań.
Raczej traktowałem wyzwanie jako zabawę i szansę, niż konieczność i obowiązek.
Czasem robiłem kilka nowych rzeczy w jeden dzień i pojawiała się we mnie obawa, czy jutro będę w stanie wypełnić wyzwanie? Czy nie wystrzelam się z nowych rzeczy?
Ale większym kłopotem jest nierobienie albo robienie nieświadomie nowych rzeczy a potem narzekanie, że nuda albo nic się nie dzieje. Więc może wolniej i bardziej uważnie, zamiast więcej?
Czy udało mi się codziennie i jak do tego podejść?
Nie udało mi się codziennie zrobić czegoś nowego.
Czasem są rzeczy ważniejsze, które sprawiają, że wszystko inne blednie przy tym, przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. JAKIEKOLWIEK znacznie.
Mówię o dużych wydarzeniach, katastrofach albo trzęsieniach ziemi. Takich dosłownych i metaforycznych.
Nie ma sensu zmywać podłogi w łazience, kiedy płonie cały budynek.
To ma być zabawa, coś, co Cię zainspiruje, da Ci szansę na poznanie siebie i pełniejsze życie.
Wyzwania mają skupiać Twoją uwagę na rzeczach, które są związane z wartościami.
Może pojawić się obawa, że się nie uda codziennie przez 7 czy 30 dni robić codziennie coś nowego. A nawet obawa, że jak nie dam rady, to jestem do niczego i nic mi się w życiu nie uda, bo nie panuję nad sobą, swoimi nawykami, itd.
Dlatego warto pomyśleć nad oczekiwaniami co do tego.
Jak zaczynałem nagrywać vloga, to nagrałem pierwsze 3 odcinki w 1 dzień. 1 odcinek usunąłem, potem dograłem jeszcze 2 i wtedy dopiero zacząłem publikować, kiedy już wiedziałem z czym się to je, ile czasu mi to zajmuje i czy będę w stanie to kontynuować codziennie.
Teraz wiem, że dam radę i mam już swój schemat, swoje rutyny i wiem jak to zrobić, żebym dał radę.
Więc na początek możesz zrobić to dla siebie prywatnie, nie musisz sie tym dzielić ze światem. Choć niewątpliwie to daje dodatkową motywację do działania.
Poza tym, jeśli nie podejmiesz wyzwania, to nie wiesz czego nie wiesz o sobie. Dowiesz się. Jeśli brakuje Ci umiejętności budowania nawyków, to się o tym dowiesz. Jeśli to dla Ciebie ważne, to możesz zacząć grzebać i przeczytać książkę Atomowe nawyki i się nauczysz.
Poznanie siebie to jest dla mnie wartość sama w sobie. Samoświadomość, która pozwala rosnąć.
Jeśli się nie uda kontynuować wyzwania, to może nie bylo ważne albo było związane z czymś mało istotnym?
Możesz zacząć też z krótszym wyzwaniem, np. 3 dni.
Ponadto to może być związane z kontekstem.
Dla mnie czasem wyzwaniem jest, żeby brać leki codziennie przez tydzień, a vloga nagrywam 4x w tygodniu, więc to zależy od kontekstu. To że jesteś słaby w TYM wyzwaniu, to nie znaczy, że będziesz słaby w każdej czynności wymagającej systematyczności.
Warto być łagodnym dla siebie. Tak jak podczas medytacji nauczyciele buddyjscy mówią, żeby nie być control freakiem (czyli nie próbować wszystkiego kontrolować). Jeśli stracimy koncentrację na oddechu to staramy się łagodnie do niego wrócić. Z wyrozumiałością i spokojem.
Fajnie jest mieć taki bucket list – lista rzeczy, które chcę zrobić, a których jeszcze nie robiłem. Najlepiej małych rzeczy, takich w wersji tu i teraz. Kto wie, może to urośnie kiedyś do dużych rozmiarów i poprowadzi do realizacji dużego marzenia?
Podsumowanie
Już te pierwsze 2 tygodnie dały mi ciekawe rezultaty, choć myślę, że najwięcej zmian zauważę po dłuższym czasie.
Zachęcam Cię po raz kolejny do zrobienia sobie takiego wyzwania.
Na pewno dowiesz się czegoś o sobie i zainspiruje Cię to do różnych rzeczy. Nie przejmuj się wytrwałością. Niech celem będzie zgromadzenie kilku doświadczeń i przejrzenie ich później.
Ważne: podsumowanie i refleksja. Czy te wyzwania przybliżają Cię do tego, co jest dla Ciebie ważne? Co było ważne, a co nie? To też metoda na odkrycie Twoich wartości i tego, co sprawia Ci przyjemność, radość, jaki jest styl życia, który chcesz prowadzić, czego chcesz robić więcej, a czego mniej.
Ja sam będę chciał to kontynuować, choć mam w planie kolejne wyzwania, ale o tym opowiem innym razem.
A tymczasem możesz do swoje podjęte wyzwania i rezultaty zapisywać w aplikacji SlowTracker.