EkoWiosna

Wstęp

W tym samym czasie, w którym prowadziliśmy w hotelu wczasy zdrowotne i próbowaliśmy zrobić tunel sprzedażowy z wykorzystaniem serwisu porada-dietetyczna.pl, postanowiliśmy uruchomić sklep z produktami ekologicznymi. Kupowaliśmy już hurtowo różne produkty do naszych diet zdrowotnych i cateringu dietetycznego, więc mogliśmy zrobić wysyłkę.

Problemem było jednak to, że nie wszystko można wysłać pocztą czy kurierem, zwłaszcza jeśli mowa o produktach spożywczych.

FOMO

Nie miałem doświadczenia w sprzedaży online, ale bardzo chciałem spróbować, bo widziałem, że wokół świetnie rozwija się ecommerce. Wszyscy nakłaniali do tego, bo widzieli dwucyfrowe wzrosty z roku na rok, od wielu już lat. FOMO.

Brakowało sklepów z produktami eko. Były hurtownie, ale z własną logistyką, więc nie polegali na kurierach, którzy nie na wszystko się zgadzali.

Po co w ogóle robiliśmy kolejny projekt wspierający marketing? Cały czas brakowało nam pomysłów, chcieliśmy się w 100% poświęcić wczasom zdrowotnym i budowaliśmy wszystko, co miało związek z tym tematem.

To generalnie uważam za dobry pomysł (czyli nie rozwadniać się na różne segmenty klientów, jeśli tylko mogą zapewnić obłożenie w niskim sezonie, a mogli), ale za bardzo skupiliśmy się na marketingu, a za mało na sprzedaży. Pewnie dlatego, że zawsze unikałem bezpośredniego kontaktu z klientami i nie wiedziałem jak to robić dobrze.

Jak to się skończyło?

Postawiłem jakiś tam sklep, skupiając się oczywiście na sprawach legalizacji tego, czyli regulaminy, polityki, i inne rzeczy administracyjne, które nie sprawiały, że pozyskujemy klientów.  A jakiś czas później rozstałem się z rodzicami biznesowo, więc już mnie nie interesowały projekty stricte związane z biznesem rodziców.

Jakie przekonania miałem?

  1. FOMO. Ecommerce rośnie dwucyfrowo, najlepszy czas jest teraz.
  2. Spożywka kurierem? To się może nie udać.
  3. Kolejny nowy projekt będący częścią wyrafinowanego marketingu? Co może pójść nie tak?
  4. W sprzedaży do konsumentów widzę produkt, który sprzedaję, który nie jest idealny, nie jest perfekcyjny w moich oczach, a więc trudno mi jest przedstawić wartość tak, żebym z czystym sumieniem mógł uznać, że żądam zbliżonej wartości w pieniądzach. W przypadku partnerstw raczej widzę wspólny biznes, win-win. Zwalam wynikające z perfekcjonizmu poczucie winy na partnerów. Choć też nie do końca, raczej je uśmierzam.

Jak teraz bym do tego podszedł?

  1. To był kolejny projekt od zera, a my robiliśmy już zdecydowanie za dużo. Teraz skupiłbym się po prostu na budowie działu handlowego. Marketing wspierałby sprzedaż, a nie ją zastępował.
  2. Zamiast robić dalej marketing, to skupiłbym się na szukaniu partnerstw. W tym jestem lepszy niż w sprzedaży do konsumentów.
  3. Próbowałbym przede wszystkim pogadać z klientami, dowiedzieć się z pierwszej ręki co mógłbym zrobić, żeby zrobić większą sprzedaż. Nigdy żaden klient mnie nie ugryzł, choć zdarzały mi się oczywiście nieprzyjemne rozmowy. 
  4. Poszukałbym do współpracy kogoś z doświadczeniem w ecommerce. Wspólnika najlepiej, którego głównym zadaniem, wynagradzanym większym udziałem, byłoby zajmowanie się rozwijaniem sklepu internetowego.
  5. Poszukałbym grupy produktów, które niekoniecznie są spożywcze, ale może są związane z ekologią, jak wegańskie produkty.
  6. Szukałbym szybkorotującej grupy produktów, które można sprzedawać razem.
  7. Szukałbym niszy – jednej grupy produktów związanej luźno z eko, w której mogę się specjalizować.