Netmentor
Zrobiłem w życiu trochę internetowych sieci lokalnych. Miałem początkową wiedzę o sieciach jeszcze ze studiów, trochę znajomych, którzy byli w tym lepsi ode mnie i podpowiadali mi czego użyć, jak rozwiązać niektóre problemy.
W hotelu mieliśmy 2 łącza 8mbit. To było bardzo mało, ale umiałem to już podzielić tak, żeby wystarczało na potrzeby naszej sieci i naszych klientów hotelowych.
Kupiłem sprzęt: routerboardy na mikrotiku do zarządzania siedzą, anteny wifi i podpiąłem się do tej naszej sieci.
Miałem 1 nadajnik na hotelu. Kiedyś podczas jakiejś imprezy jeden znajomy stolarz akurat szukał internetu bezprzewodowego i mieszkał w zasięgu mojego nadajnika i w ten sposób zdobyłem pierwszego klienta.
Umęczyłem się z nim bardzo. Nie płacił w terminie, a często nie działało mu urządzenie klienckie. Coś tam było w tym wadliwe, a że nie korzystał zbyt często, bo wyjeżdżał lub pracował całymi dniami, to nawet nie wiedział jak długo nie działa i nie zgłaszał problemów. A mi potem było wstyd, że nie umiem tego jednego urządzenia poprawnie zrobić. A że przychód z jednego klienta był mizerny, to czułem, że kompletnie nie opłaca mi się tego naprawiać co chwila, jeździć do niego, testować, itd.
Nie mogłem znaleźć też dobrych nadajników, które miałyby duże pokrycie. Fajne miejscówki były już zajęte, a chodzenie po ludziach i nakłanianie do postawienia na dachu infrastruktury było dla mnie bolesne – jak każde chodzenie po ludziach.
Ostatecznie po kilku, czy kilkunastu miesiącach zlikwidowałem sieć i sprzęty. Nawet nie próbowałem odsprzedać sprzętu, to oczywiście miałem coś innego do roboty już i szkoda mi było czasu na wystawianie tego gdzieś.
Jakie przekonania mnie blokowały?
- Znowu – związanie się z jednym miejscem. To mnie sabotowało, bo z jednej strony potrzebowałem w końcu uruchomić firmę, zacząć zarabiać, ale zdobycie klienta równało się porzuceniu marzeń o podróżach. Więc szukałem sobie ciągle wymówek, żeby nie rozwijać firmy, która mnie wiąże z jednym miejscem.
- Nie chciałem się narzucać znajomym, a nie płaciłem im za konsultacje.
- Było już 3 dostawców internetu w okolicy. Duża konkurencja.
- Nie mam sprzętu, sprzęt kosztuje.
- Nie mam wystarczająco wiedzy, nie chcę męczyć znajomych, a w sieciach nie jestem zbyt dobry.
- Stosunkowo drogi sprzęt na start dla klienta, trudno to było rozłożyć na raty, wdrożenie drogie, wstyd mi było mówić, że tyle musi zapłacić za urządzenie klienckie.
- Niska cena za dostęp do internetu (niższa niż rynkowa, bo cena czyni cuda, prawda?), a z drugiej strony mnóstwo roboty utrzymaniowej, bo cały czas coś się sypało i nie działało.
Jak poszedłbym do tego teraz?
- Wciągnąłbym w biznes kumpla znającego się na sieciach. Zdalnie mógł mi dużo pomóc, a ja na miejscu mogłem ogarniać fizyczną rozbudowę sieci.
- Dostawcy internetu się skonsolidowali po jakimś czasie. Mając infrastrukturę i kilku klientów mogłem spokojnie odsprzedać umowy, więc szybko mógłbym się uwolnić w razie potrzeby od firmy.
- Zrobiłbym baner reklamowy w okolicy i zbierał zgłoszenia. Dopiero mając kilku, kilkunastu potencjalnych klientów, szukałbym miejsca na nadajnik i finansował wszystko od razu z pierwszego wdrożenia, zatrudniając do tego celu od razu specjalistów. W tydzień mógłbym zrobić wdrożenie kilkunastu klientów i mieć z tego konkretny przychód co miesiąc.