Zmęczony, ale nadal w pracy

To jest wpis z serii 1 sukces dziennie.

W tej serii publikuję codziennie jeden sukces, który osiągnąłem poprzedniego dnia. To praktyczna implementacja podejścia z książki Show Your Work!

Codziennie zapisuję swoje postępy w SlowTracker – aplikacji do zapisywania sukcesów. Następnego dnia rano wybieram jeden lub kilka i tworzę z nich krótki post.

Czasem trudno jest się wyrwać z trybu ciągłej pracy. Siedzę 10tą godzinę w biurze i mam wrażenie, że nie zrobiłem nawet połowy tego, co miałem zaplanowane. Wracam do domu i nadal zastanawiam się, co mam do zrobienia i próbuję każdą chwilę wykorzystać na pracę. Wspominam, grilluję myśli i planuję.

Dlatego dzisiaj opiszę co u mnie działa, aby wyrwać się z tego stanu pracoholizmu i co paradoksalnie pomaga znacznie podnieść produktywność na przestrzeni doby i tygodnia.

Codzienność

Na co dzień pracuję dużo. Zaczynam jeszcze przed śniadaniem, tak jak teraz, by napisać wpis na bloga na podstawie wpisanych do SlowTracker postępów. Po śniadaniu przerwę robię sobie dopiero na obiad. Po obiedzie wychodzę na spacer i to ratuje moje zdrowie psychiczne oraz popołudniową produktywność.

Jak długi jest spacer? To zależy.

Moje regularne minimum to ok. 20-30 minut, w zależności od wybranej trasy czy nastroju. Staram się podczas spaceru unikać ludzi, bo dzięki temu mogę spokojnie pomyśleć. (Najlepiej myślę, gdy gadam do siebie, ale niektórzy mogą tego nie zrozumieć 🤪)

Jeśli bardzo mi pilno do powrotu do kompa, to wybieram krótszą trasę. Oznacza to jednak, że mam przed sobą konkretny cel, wiem co jest do zrobienia i potrzebuję to po prostu wykonać.

Często zdarza się jednak, że mam dylemat. Bujam się z decyzjami, rozważam za i przeciw, analizuję w głowie jakąś sytuację lub w natłoku pracy gubię to, co najważniejsze. Wtedy praca przy kompie nie przynosi ukojenia i jest nieproduktywna. Wiercę się i kręcę w kółko nie mogąc znaleźć miejsca, a odhaczanie kolejnych pozycji na liście nie sprawia, że zajmuję się tym, co najważniejsze.

W takich chwilach wybieram się na dłuższy spacer. To czas na zoom out. Idę wtedy z dyktafonem i sortuję ulotne, choć natrętne myśli.

Dlaczego w ogóle taka forma ruchu? To dla mnie idealny sposób na podniesienie produktywności na drugą połowę dnia. Bieganie, siłownia czy rower pomaga zbić kortyzol i zresetować mózg na chwilę. Nie mam wtedy przestrzeni na rozważania, dlatego stosuję ten zabieg wieczorami. Natomiast spacer w ciągu dnia pozwala zwolnić bieg myśli i jednocześnie mieć do nich swobodny dostęp.

Czasami, gdy nie wyjdę po obiedzie na spacer, to całe popołudnie czuję zmęczenie i niechęć. Ponadto mój grudniowy “ja” robi wyrzuty lipcowemu, że nie ma czasu cieszyć się zielenią i chodzeniem w sandałach i krótkich spodenkach w rozgrzewającym słońcu.

Zmiana otoczenia

Kiedy zbyt długo siedzę przy projekcie, to zaczynam marzyć o urlopie. Ale zazwyczaj nie mogę sobie na niego pozwolić ot tak, z dnia na dzień. Nie sądzę, że kiedykolwiek nadejdzie taki czas, w którym będę mógł powiedzieć sobie “dobra, pakujemy manatki i jedziemy na 2 tygodnie”.

(Chyba, że workation.)

Większość moich nawyków - zarówno tych korzystnych jak i tych nie bardzo - bierze się z mojego otoczenia fizycznego. Środowisko wokół mnie pełne jest intencjonalnych i niecelowych wskazówek, które uruchamiają moje automatyczne procedury.

Dlatego zmiana otoczenia pomaga zmienić nawyki myślowe.

Ale nie tylko to. Tak naprawdę zrobienie czegokolwiek inaczej niż do tej pory pomaga zacząć myśleć inaczej, a przez to odpocząć od codziennego kołowrotka i zwiększyć produktywność. Wystarczy zacząć od prostego eksperymentu: myj przez kilka dni zęby drugą ręką.

Jeśli kojarzy Ci się to z ćwiczeniami na pobudzenie kreatywności, to słusznie. Takie praktyki pozwalają wybić się ze schematu i pomyśleć całościowo.

A skoro o myśleniu całościowym, to spójrzmy z lotu ptaka.

Cztery rodzaje potrzeb człowieka

Stephen Covey pisał w swoich bestsellerowych książkach o czterech rodzajach potrzeb człowieka:

  • fizycznych - obejmują one potrzeby związane z ciałem, takie jak jedzenie, schronienie, zdrowie, odpoczynek i aktywność fizyczna;
  • umysłowe - odnoszą się do potrzeby nauki, rozwoju intelektualnego, kreatywności, poszukiwania wiedzy i rozwoju umiejętności;
  • emocjonalne - dotyczą one relacji z innymi ludźmi, poczucia przynależności, miłości, akceptacji i wsparcia emocjonalnego;
  • duchowych - są związane z poszukiwaniem sensu i celu w życiu, rozwojem duchowym, moralnym i etycznym, a także z potrzebą transcendencji i związku z czymś większym od siebie.

W codziennym zabieganiu tych potrzeb często nie zauważamy zbyt wyraźnie. Lub w ogóle. One tam jednak są i mówią cicho - jak sumienie. Czasami, aby je dosłyszeć, wystarczy spacer. Czasami potrzebny jest dłuższy relaks. Ponoć dopiero po 10 dniach przerwy od pracy wchodzimy w tryb prawdziwego odpoczynku od pracy.

Na takim dłuższym urlopie często nawiedzają mnie myśli o wprowadzeniu większych zmian w swoim życiu. Zaczynam zauważać sporą nierównowagę w zaspokajaniu poszczególnych grup potrzeb. Dochodzę wtedy do wniosku, że powinienem częściej wyjeżdżać. Wracam potem do domu i wpadam znów w kołowrotek. Ale czasami udaje się coś pozmieniać i wprowadzić np. więcej spotkań ze znajomymi w ciągu tygodnia, co zaspokaja kilka grup potrzeb jednocześnie lub zaspokaja je na dłużej. To daje większą stabilność.

Ale na dłuższy urlop nie zawsze mogę sobie pozwolić. Czasami wystarczy weekend w dawno nieodwiedzanym lub zupełnie nowym miejscu. Co jeszcze może pomóc?

Codziennie coś nowego

Zainspirowany podcastem The Slow Life Project, zainicjowałem wyzwanie Codziennie coś nowego na swoim vlogu. Przez ponad tydzień raportowałem codziennie jedną rzecz, choćby drobną, której nigdy nie robiłem. To mogło być wypróbowanie nowego smaku lodów, wybranie się na spacer nieco inną ścieżką czy próba użycia nowej techniki czegokolwiek.

Takie wyzwanie ma kilka zalet:

  • poszerza bezstresowo strefę komfortu (Kaizen),
  • pobudza kreatywność,
  • wzbogaca codzienne doświadczenia,
  • dodaje pewności siebie,
  • rodzi historie do opowiedzenia.

Dodatkowo - w kontekście tego wpisu - pozwala oderwać myśli od ciągłej pracy i dodać energii do działania (większa ekscytacja w ciągu dnia).

Mowa więc o nowych doświadczeniach. Na urlopie zazwyczaj mamy tych nowych doświadczeń cały wachlarz. Do tego nasze rutyny rozpadają się z racji braku wskazówek środowiskowych i czas spędzamy zazwyczaj znacznie bardziej aktywnie. Dlatego po powrocie mamy poczucie, że potrzebujemy odpocząć po urlopie.

Z kolei wyzwanie typu codziennie coś nowego pozwala doświadczyć nowych rzeczy i spędzić czas nieco inaczej - bez rozwalania sobie całego harmonogramu i przeciążania organizmu zbyt dużą dawką ruchu.

Jest jednak jeszcze jedna prosta technika, której używam, aby doświadczyć czegoś innego i zmienić perspektywę.

Książki, filmy i podcasty

Moje potrzeby umysłowe zazwyczaj zaspokajam książkami. Czytam rozmaite pozycje dla własnego rozwoju: biografie, książki popularno-naukowe i poradnikowe. Ale ileż można?! (Poza tym jestem na odwyku od toxic self-help 😉).

Staram się nie czytać książek rozwojowych przed snem, bo są zbyt inspirujące. Pod wpływem natchnienia zaczynam pisać artykuły, listy zadań na następny dzień czy rozwijać w głowie modele biznesowe. A czasami wręcz łapać za laptopa i działać od razu. A potrzebuję przede wszystkim zdrowego snu. Dlatego wieczorami staram się unikać tego typu lektur.

Przez ostatni miesiąc, gdy pracowałem nad SpeechZap, to czytywałem Być Liderem, Alexa Fergusona. Głównie dlatego, że chciałem ją po prostu skończyć. Jednak najczęściej byłem tak zmęczony, że bez czytania kładłem się spać.

Gdy nie mogę zasnąć, to nie słucham też żadnych podcastów rozwojowych. Włączam sobie nauki lub medytacje buddyjskie prowadzone przez bswa.org. To pozwala mi się wyciszyć.

Jednak czasem potrzebuję wyraźnej zmiany. Idealnie działają na mnie filmy (np. Woody Allen) oraz książki fantasy (nieodżałowany T. Pratchett, M. Mortka, czy ostatnio J. Ćwiek). Pozwalają zapomnieć o problemach i doświadczyć świata z zupełnie innej perspektywy.

Jeśli wybieram ciężar, to zazwyczaj idę w wagę lekką.

Podsumowanie

Można stosować wiele sztuczek produktywności i oczywiście wiele z nich już pewnie nieświadomie stosuję w ramach codziennej higieny pracy. Na pewno blokuję czas na pracę głęboką przed południem i wyłączam wszystkie powiadomienia. (To podstawa zarządzania moim ADHD.)

Jednak techniki ustępują miejsca ogólnej strategii (a.k.a. stylu życia): dbanie o swój sen, regularna aktywność fizyczna, dłuższy odpoczynek w ciągu dnia i ogólny trening uważności, który pozwala dostrzegać własne potrzeby.

Produktywność dla mnie nie bierze się z zabetonowania rutynami. Są oczywiście sprawy, które robione regularnie i pomimo niechęci dają wyniki. Należeć do nich będzie np. codzienne pisanie, czy sprzątanie listy zadań. Jeśli chodzi o zdrowie i ogólny poziom energii, to będzie to regularny trening na siłowni i spacery. Często z innymi, co zaspokaja moje potrzeby kontaktów społecznych.

W duchu książek Stephna Coveya istotne jest, aby zrozumieć, czy zaspokajamy wszystkie potrzeby i czy przystawiamy drabinę do właściwej ściany. To bycie liderem dla samego siebie: rozumienie swoich preferencji, potrzeb i marzeń, bo z tego bierze się motywacja do działania.

Do najprostszych, codziennych technik zmieniających perspektywę i pozwalających dostrzec to, co dla mnie ważne, należą:

  • spacery i zoom out z dyktafonem AI,
  • zmiana lektury na lżejszą (lub po prostu skrajnie inną) i…
  • zmiana otoczenia (weekend, urlop).

To są też moje Joy Triggers.

A co działa dla Ciebie?

Dołącz do 500+ subskrybentów i bądź na bieżąco! 🚀

Wszystkie najnowsze posty i projekty, pogrupowane tematycznie i dostarczane bezpośrednio do Twojej skrzynki e-mail w każdy wtorek. Bez spamu, obiecuję! 🙌