Zoom in and out
To jest wpis z serii 1 sukces dziennie.
W tej serii publikuję codziennie jeden sukces, który osiągnąłem poprzedniego dnia. To praktyczna implementacja podejścia z książki Show Your Work!
Codziennie zapisuję swoje postępy w SlowTracker – aplikacji do zapisywania sukcesów. Następnego dnia rano wybieram jeden lub kilka i tworzę z nich krótki post.
Wczorajsza redakcja zaległych wpisów do serii 1 sukces dziennie:
- zainspirowała mnie do działania w obszarze pozyskiwania klientów do konsultingu ↗ oraz
- uświadomiła mi, że nie muszę pisać perfekcyjnych wpisów ani mieć konkretnego, precyzyjnego celu.
I na tym przykładzie pokażę jak na co dzień pomaga mi zoom in i zoom out, a także co jest kluczowe w stosowaniu tych technik.
Zacznę od końca.
Esencja i prostota
W każdym wpisie staram się zrobić dwie rzeczy:
- napisać zwięźle mój punkt widzenia (wyciągnąć esencję)
- napisać to najprościej jak się da
To nie jest to samo. Można coś napisać zwięźle, używając precyzyjnego i rzadko używanego lub abstrakcyjnego pojęcia, jak imponderabilia ↗.
Nie chcę jednak zmuszać czytelników do sięgania do słownika co drugie zdanie. Jeśli nie umiem czegoś wyjaśnić w prostych słowach, to znaczy, że tego nie rozumiem.
Perfekcjonizm
Zauważyłem, że powtarzam się z niektórymi koncepcjami. Agile, uważność, show-your-work-notatki czy Deliberate practice to dość często powtarzające się motywy. I nadal mam wrażenie, że nie potrafię przekonać do potęgi tych prostych idei.
Pisanie tego samego raz za razem to dla mnie praktyka myślenia i wyciągania esencji (podobnie jak System Zettelkasten). Im częściej próbuję coś wyjaśnić, tym łatwiej mi to przychodzi.
Kiedyś przez 9 miesięcy jeździłem na śniadania biznesowe. Reprezentowałem hotel resortowy. Za każdym razem, gdy ktoś mnie pytał czym się zajmuję, to odpowiadałem w inny sposób - w zależności od osoby, kontekstu, sposobu zadania pytania czy mojego nastroju.
I ponieważ robiłem to wielokrotnie, to zacząłem zauważać wzorce: na co ludzie reagują, co ich angażuje w rozmowę, a co sprawia, że zaczynają ziewać.
Pewnego razu powiedziałem, że przy hotelu jest willa - nieco odsunięta, bliżej rzeki i lasu. Oczy rozmówcy rozbłysły. Niemal poczułem jak jego wyobraźnia wypełnia się zielonymi obrazami i szumiącymi dźwiękami, a umysł niewypowiedzianym pytaniem: “To tam macie rzekę i las?!”
Nie musiał nic mówić. Ledwie zauważalna zmiana mimiki twarzy powiedziały mi wszystko, co potrzebowałem wiedzieć.
Wystarczyło próbować raz za razem. Praktyka czyni mistrza.
Mogę więc praktykować: regularnie starać się wyjaśnić coś, co chodzi mi po głowie, aż będę mógł to zrobić o dowolnej porze dnia lub nocy, dopasowując język do rozmówcy, sytuacji i mojej energii.
I będę popełniał błędy. Czyli będę odkrywał co nie działa. Im więcej prób, tym więcej lekcji. Im więcej lekcji, tym większa wiedza oraz intuicja.
Nie muszę więc - i nie powinienem - tworzyć perfekcyjnie. Powinienem popełniać błędy.
Czy jednak wystarczy, że będę ich popełniał dużo? Czy liczy się ilość? Czy powtarzanie tych samych błędów jest drogą do sukcesu, czy może do frustracji i wypalenia?
Zoom in
W tym momencie wkracza technika zoom in: przyjrzyj się z bliska swojej pracy, efektowi lub doświadczeniu. To krytyczny moment refleksji i uważności.
Jeśli wyizoluję swoją sesję treningową, poddam ocenie, otrzymam informację zwrotną (patrz: fail fast), dowiem się co zrobiłem dobrze, a co źle, wtedy mam szansę na zrozumienie co zrobiłem dobrze a co źle. Dowiem się gdzie popełniłem błąd, a gdzie udało się zbliżyć do celu.
Poprawię się.
W przypadku rozmów z przedsiębiorcami moim celem było zdobycie klientów grupowych. Celem pośrednim było zaprezentowanie zalet hotelu. A celem najbliższym było zainteresowanie rozmówcy. Wiedziałem kiedy mi się to udaje, a kiedy nie - po oczach i ziewnięciach.
W przypadku pisania mogę liczyć na informację z zewnątrz (zapytam czy dla kogoś było zrozumiałe czy nie), ale też mogę przyglądać się temu, co sam czuję, kiedy piszę lub redaguję:
- Czy czuję, że wyraziłem to, co chciałem?
- Czy jest to spójne od początku do końca?
- Czy wywołuje odpowiednie emocje?
- Czy jest w zgodzie z tym, jak chciałbym, żeby było odebrane?
- Czy chciałbym to przeczytać?
Bez refleksji i uważności nie ma mowy o deliberate practice. To pozwala przyjrzeć się z bliska praktyce i dostrzec te szczegóły, które robią całą różnicę między postępem a ich brakiem.
Jednym z narzędzi, które stosuję do analizy praktyki, jest SlowTracker. Kluczowe są pytania (które zadaje też wbudowane AI), pomagające zagłębić się w doświadczenie i wydobyć z niego ukryte skarby, np.:
- Dlaczego to dla Ciebie sukces?
- Czego się nauczył_ś?
- Jakie emocje poczuł_ś i co je wywołało?
Kontrast
Przyjrzenie się doświadczeniom z bliska to jedna z kluczowych technik. Ale ten dystans warto zmieniać.
Ten sam aparat fotograficzny, ustawiony w tym samym kierunku, potrafi uchwycić dwa zupełnie różne obrazy.
Kiedyś zrobiłem zdjęcie zegara. Użyłem dużego zbliżenia. Wyizolowałem jeden element krajobrazu i pokazałem detale, zdobienia, pozycję wskazówek i ptasie odchody. Nie można było dojść co to za zegar, ani gdzie zdjęcie zostało zrobione.
Potem zrobiłem drugie zdjęcie, używając szerokiego kąta. Teraz obraz pokazywał ten sam zegar, ale w otoczeniu miliona detali. Przedstawiało jedno z najbardziej ruchliwych krakowskich skrzyżowań, pod Teatrem Bagatelą, w godzinach szczytu. Wokół pełno ludzi, samochodów, rowerów i ptaków. Neony, reklamy, odrapane i odnowione fasady budynków. Dachy z antenami, światła drogowe, dziury w asfalcie.
I oczywiście zegar. Promil powierzchni kadru.
Kiedy patrzymy z bliska, to widzimy szczegóły i piękno (lub brzydotę), wady i zalety. Kiedy patrzymy z daleka, to możemy zobaczyć jak te szczegóły wpasowują się w ogólny obraz.
A gdybyśmy odsunęli się jeszcze bardziej, wznieśli się ponad chmury, wtedy to jedno skrzyżowanie będzie nieistotnym szczegółem.
Zoom out
Codzienna praktyka jest wymagająca. Nie zawsze jest na to wystarczająco czasu, albo brakuje ogólnego obrazu sytuacji.
Czasami zastanawiam się po co ja w ogóle piszę? Co ja chcę osiągnąć? O czym chcę pisać? Jak chcę pisać?
Odkrywam to na bieżąco.
Pisanie to praktyka myślenia. Im lepiej piszę, tym lepiej myślę. A im lepiej myślę, tym lepiej dostrzegam wzorce i ogólny obraz.
Pisanie to też praktyka uważności. Zwłaszcza pisanie dziennika.
Czasem zadania i szczegóły przytłaczają. Szczegółowe plany i kilka intensywnych dni z rzędu dociskają mnie kolanami i brzuchami do grząskiego podłoża. Nie pomaga brnięcie dalej. Lista zadań nigdy się nie kończy.
Wtedy pomaga dystans.
Kiedy redagowałem artykuł o dźwigni handlu, to zrozumiałem, że te drobne zadania sprzedażowe, które mnie irytowały, których się obawiałem lub były dla mnie nieprzyjemne, są w istocie tym samym, co składanie podania o pracę, które nie jest dla mnie aż tak nieprzyjemne.
Wgryzając się w porównanie tych dwóch sytuacji, dostrzegłem różnicę i prawdziwy problem. Zmieniłem soczewkę i inaczej spojrzałem na detale. Zmotywowało mnie to do działania.
Stephen Covey pisał, żeby upewnić się, czy drabina jest przystawiona do właściwej ściany. I na tym polega praca lidera.
I sami dla siebie też możemy być takim liderem. Kimś, kto regularnie upewni się, że robimy właściwe rzeczy.
To przyglądanie się codziennym refleksjom i wyciąganie z nich ogólnych wniosków, ale też zadawanie sobie pytań egzystencjalnych: jaki jest sens tego wszystkiego?
Równoważenie
Sens jednak pojawia się w trakcie praktyki. Dlatego patrzenie tylko z lotu ptaka nie da nam właściwych odpowiedzi. Będziemy musieli zniżyć lot i złapać tego robala w dziób. Bez niego nie wzbijemy się w powietrze.
Górnolotne idee bywają uzależniające. Wolelibyśmy użyć magicznej różdżki i za jednym zamachem poukładać wszystkie puzzle we właściwych miejscach.
I tutaj pomaga silny motywator: dążenie do mistrzostwa. Chęć bycia dobrym w tym, co robimy, sprawia, że chcemy angażować się w przyziemną praktykę.
Jest to nam potrzebne, żeby znów wzlecieć w górę i zobaczyć nowy, bardziej satysfakcjonujący obraz. Ta świadomość pomaga regulować kąt widzenia.
W obu jednak przypadkach - czy mówimy o zoom in czy zoom out - impulsem do wyregulowania tego kąta i ostrości jest refleksja i uważność. Dostrzeżenie, że zbyt długo wlepiamy wzrok w białe plamy na zegarze, zaczyna nas przytłaczać liczba detali albo tracimy poczucie sensu, to element praktyki.
Im częściej dostrzegamy wskazówki do zmiany optyki, tym łatwiej jest nam zmieniać punkt widzenia i poruszać się w świecie swojego umysłu. Lepiej rozumiemy jego naturę oraz przeszkody i pomoce w praktyce uważności. Przez to lepiej rozumiemy siebie. (To z grubsza definicja metacognition ↗.)
Praktyka czyni mistrza.